III



Na samotność trzeba mieć czas.

     Często myślę. Często wspominam. Często marzę. O Tobie, o Nim, o Nas. Najczęściej jednak zastanawiam się jak wyglądałoby teraz nasze życie, gdybym potrafiła wprowadzić leciutkie poprawki do „scenariusza”. To przecież mogłoby być tak proste, nie sądzisz? Wystarczy sparafrazować parę słów, postawić przecinek przed wybranym słowem, zmienić konstrukcję zdania czy wcisnąć „delate“, aby pozbyć się niechcianego wyrazu. Co byłoby, gdybyśmy na pewnym etapie naszego życia wybrali tą, a nie inną ścieżkę? Prawa podobno zawsze jest lepsza, jednak to zapewne już wiesz. Kto inny jak nie Ty najbardziej lubił zajęcia z języka polskiego? Ostatnio przechadzając się dróżkami Parku Skaryszewskiego na skrzyżowaniu dróg wybierałam tylko ten kierunek – właśnie prawy. Mimo, że nastał moment, w którym po raz kolejny przemierzałam tą sama trasę w towarzystwie dokładnie takich samym koron drzew dopiero co budzących się z zimowego snu, nie przeszkadzało mi to. Zkażdym kółkiem odnajdywałam w niej coś lepszego, piękniejszego, co poruszało wszystkie komórki drzemiące na samym dnie mojego ciała. Zapomniane, przykryte znienawidzonym kurzem, niekochane komórki, które udały się na przymusowy urlop.
     Myślisz, że nie chcą należeć już do mojego życia? Zobacz to takie niesprawiedliwe! Zbuntowały się przed otaczającą je rzeczywistością i nie wyrażają chęci na uczestnictwo wraz ze mną w gwarze warszawskich uliczek. Protestują, gdy chce zaprosić je do mojego nieustannie chaotycznego harmonogramu dnia, który wciąż cierpi na zbyt małą ilość godzin, nieustanie prosząc o zmianę liczby dwadzieścia cztery na kilka znacznie wyższych cyferek. To moja wina. Nikt inny, tylko właśnie JA wciąż, wręcz do znudzenia opowiadałam im o ich wyjątkowości. Czują się teraz znacznie lepsze od swoich sióstr bliźniaczek. Podkreślają swoją nadzwyczajność na każdym kroku, szczycąc się nią nawet przy przypadkowych przechodniach, nie do końca zainteresowanych ich niecodzienną (dla nich) historią. Troszeczkę się o nie martwię. Co będzie jak w końcu zostaną same? Całkiem same? Bez nikogo kto będzie chciał je wysłuchać? W którymś momencie wyrozumiałość zmieni się na stanowo bardziej negatywne uczucie. Nie każdy jak Ty ma dar do wysłuchiwania monologów. Miejmy jednak nadzieje, że siostrzana miłość przezwycięży, a argument „przecież to rodzina” po raz kolejny będzie mógł zdziałać cuda. Co mogę w tej sytuacji zrobić? Przecież wiedzą, że są zarezerwowane właśnie dla takich chwil jak ta. Pokochały ciepło mojego koca, ucho ulubionego kubka oraz aromat jaśminowej herbaty, która najlepiej smakuje po drugim zaparzeniu. Siadają wtedy ze mną w moim wygodnym fotelu, a ja niekonsekwentnie wszystko im wybaczam.  
Potrzebowałam wraz z nimi przeczytać coś Twojego. Sprytnie pomiędzy wierszami starałam się przesłać przekaz, aby móc zobaczyć choć jedno zdanie, takie malutkie, wręcz mikroskopijen, ale Twoje. To one mi to podpowiedziały!  To przez nie obudzona z najsłodszego snu o czwartej nad ranem, mogłabym wyrecytować z pamięci te kilka wyrazów znajdujących się na szarej „kartce papieru”, nie zapominając o najdrobniejszej sylabie. „Szum rzeki“ bardzo się obraził, wiesz? Na polu walki znalazła się godna konkurentka. Obawia się, że lada moment odbierze mu podium, na którym przez tyle lat zdążył wygrzać sobie ciepłą posadkę, uwierzysz? Uśpiłaś jego czujność. Szeptem powiedział mi, że nie może sobie tego darować. Tylko proszę zachowaj to w tajemnicy. Obiecałam, że powstrzymam swój długi język i przy pierwszej lepszej okazji nie wytrajkoczę Ci naszej nowej tajemnicy. Jednak chyba za dobrze mnie zna. Za długo żył ze mną w czystej symbiozie, aby łudzić się, że dotrzymam słowa. Oh, teraz właśnie do mnie dotarło! Ten spryciarz, chciał, aby koniecznie poświęciła kilka linijek tekstu na jego temat. Że też wcześniej na to nie wpadłam. Pozwolisz, że dam mu nauczkę?
     Nie wiem czy Wiśniewski nie powinien dostać ode mnie rózgi na święta Bożego Narodzenia. Myślisz, że zdziwiłby się, gdyby tego wyjątkowego poranka stojąc na wycieraczce znajdującej się przed wejściem do własnego mieszkania znalazł ten oto wyjątkowy prezent zamiast codziennej gazety.?„Samotność w sieci“ stanowczo za bardzo mnie rozczula. Wiesz, że to właśnie ona jest sąsiadką „Wszystko będzie dobrze“? Zaraz potem stoi Radio Armagedon, który zna dotyk Twoich palców. Zawsze gdy spojrzę na grzbiet tej książki przypominam sobie Twój ciemny sweter i Ciebie siedzącą na ławce. Czytałaś „Bridę“ i miałaś włosy związane w kucyk, wtedy jeszcze długie. Ciekawa jestem czy pozwoliłaś im na chwilę szaleństwa i nie nalegałaś, aby wybrały się na  randkę z nożyczkami. W krótkich włosach wyglądałaś bardzo ładnie, jednak zawsze lubiłam gdy tak niedbale związywałaś je do tyłu. Ah, jednak nie o tym chciałam Ci powiedzieć, prawda? Wróćmy do Janusza. Z całej jego książki zawsze najbardziej pamiętam jedno zdanie, „Na samotność, trzeba mieć czas“. I to właśnie Warszawa pokazuje mi dogłębnie sens jego słów. Chyba „polubiłam” tą szybkość. Nie, to nie jest odpowiednie słowo – zaakceptowałam ją. Tak bardzo wmawiałam sobie, że to będzie najlepsze rozwiązanie, aż w końcu w to uwierzyłam. Teraz dopiero do mnie dotarło jak świetnie opanowałam tę sztukę. Mogłabym spokojnie udzielać z tego korepetycji – zawsze to jakieś dodatkowe źródło dochodu, nie sądzisz? To, że nie mam na nic czasu jest moją własną, przemyślaną decyzją, aby nie czuć, nie wspominać, choć trochę nie pamiętać. Nie chce jednak, abyś błędnie mnie zrozumiała. Pamiętam nadal aż za dobrze, tak jak Ty. Mówię do niego w myślach stojąc w tramwaju, jadąc samochodem rozmawiał z nim nagłos – tylko wtedy, aby ludzie nie uznali mnie za wariatkę. Gdy bezapelacyjnie powinnam mieć wypadek samochodowy spowodowany wyłącznie z mojej winy, a który jakimś trafem jednak się nie wydarzył – dziękuje mu. I chociaż moja mama zawsze ma ciarki na całym ciele, kiedy otwarcie mówię, że czuję jego obecność, nie umiem na ten temat milczeć. Ty też to czujesz. Czasem mam wrażenie, że połączył nas nicią wspomnień widzianą tylko przez nas. I za to najbardziej mu dziękuję.
       Przepraszam, że czasem wkradam się do Twojego świata z brudnymi buciorami. Tak często do Ciebie piszę. Na końcu jednak jak najszybciej kasuję cały tekst, aby nie powędrował do Twojej skrzynki. Dzisiaj Janusz jednak namieszał mi w głowie. Wybacz

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Słowa zmieniają swój sens. Zdania szyk. Coś staje w gardle. Rzeka zmieniła swój bieg. Brakuje tej samotności...tak mi jej żal.

mowiacslowami pisze...

Chciałam Cię zaprosić na nowo-stary blog. Który przechodzi generalny remont i mam nadzieję, że wreszcie będę z niego na tyle zadowolona, żeby serio na nim pisać.
Na Zawsze

Przy okazji - wpadnę tutaj jak tylko uporam się z wejściówką na jutro, więc spodziewaj się mnie do końca tego tygodnia :)

mowiacslowami pisze...

Warszawa! Fragment o bliźniaczkach! Już wiem, że trochę tutaj zabawię. Przede wszystkim jednak podoba mi się ta forma pisania, którą wybrałaś, ponieważ jest straszliwie podobna do mojej. Uwielbiam narracje pierwszoosobową, kocham kiedy słowa kierowane są do konkretnych osób, a nie do obojętnej na wszystko przestrzeni. I wreszcie - doceniam wszystkich autorów, którzy potrafią mnie oczarować swoim tekstem i sprawić, że będę chciała do nich wrócić. Ty to zrobiłaś. Właśnie teraz, właśnie na tym blogu.
Zaczęłam czytać i nie mogłam się oderwać. W jeden chwili czytam jakby list, długi list do jakiejś osoby, to znowu mam przed oczyma pisemną wymianę zdań pomiędzy ludźmi. Wciąż mnie zadziwiasz, a ja uwielbiam być zadziwiana - szczególnie w tak miły sposób.
Będę tutaj wracała, na bank, tylko informuj mnie o nowych rozdziałach!

mowiacslowami pisze...

Nie wiem czy bierzesz w tym udział, ale nominowałam Cię do Liebster Award! :) Więcej informacji tutaj:
http://somethingdiffernet-imagine.blogspot.com/p/liebster-award.html